Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/253

Ta strona została przepisana.

wtedy na Częstochowskiej stoi Be-Te-Ha, Olkowski robi cztery dni w tygodniu, Nonplus trzy.
Komin Be-Te-Ha sterczy wystygły i martwy między dwoma gęstemi oddechami sąsiednich kominów w te dni, kiedy tamte żyją.
Tego dnia przed Olkowskim ciężarówka czekała na skrzynki gwoździ. Wozy omijały ją z trudnością na wąskiej jezdni.
Kiedy przejeżdżały, ludzie przestawali ładować, oczy zasypywał suchy, gryzący kurz. Zasłaniali je, pluli kaszleli i przeklinali. Przed otwartą furtą Nonplusu pracował człowiek. Ubijał twardo grunt łopatą. Obok leżał wykopany, stary, w kawałki pęknięty kamienny fliz.
Ludzie weszli dziś przez wyjazdową bramę, razem z taczkami, które przyjechały po towar.
Rozchodzili się na dół do szlifierni, na pierwsze piętro do sortowni i na górę do fajlarek i wirówek.
Na schodach spotkali się Urbański i Zając. Cicho powiedział Zając, zwracając krzywą łopatkę do Urbańskiego:
— U Bicińskiego piętnaście procent zdjęli. —
Urbański pokiwał głową, siwe wąsy poruszyły się:
— Już wiadomo było, jak nam wtedy zdjęli, że w tej samej branży wszystkim zdejmą. —
Poszli na górę. Już od rana spostrzegli wszyscy, że był dziś na Nonplusie ruch większy niż codzień.
Niewiadomo skąd i przez kogo, chyba z biura

249