Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/254

Ta strona została przepisana.

i pewnie przez ryżego Mundka, zaczęto mówić, że się spodziewają nowego inspektora pracy.
Już się pokazywał w sąsiednich fabrykach.
A nowy, wiadomo jak nowy. Zawsze mu się coś nie podobało, poto był, żeby wprowadzać jakieś zmiany. Przychodzili tedy ważni, wielcy wśród ukłonów dyrekcji i ciekawych spojrzeń robotników.
Węszył taki przy dolnych kołach, że tutaj mają być siatki ochronne, zaglądał tu i owdzie, a już każdy krzywił się napewno na stary grat wentylatora.
Wychodził surowy i zmarszczony, po jego odejściu na jakichś drzwiach wypisywano czerwoną farbą „Wyjście zapasowe“, na dole, gdzie stały puste paki poprawiano napis „Jadalnia“, wysuwano te paki, które poprzednio bywały zabrane, potem wieść o inspektorze ginęła na długo.
Dzisiaj od rana w sieni myto okna. Potem przystawiono drabinę do ściany. Ryży Mundek trzymał, stary Kulesza właził na dwa stopnie, żeby sprawdzić gaśnice.
W sieni przez otwarte okno płynęło ciepłe, błękitne powietrze sierpniowe. Pył w niem przeświecał cienkiemi zwojami.
Ryży Mundek coraz to latał po schodach w górę i w dół, po szczotki, po ścierkę, znów pokazywało się, że co która gaśnica wyładowana.
Buch, buch uderzały twarde podeszwy płótniaków w drewniane, próchniejące drzewo schodów.
Stopnie miesiącami ścierały się coraz bardziej, zapadały, rzekłbyś, zrównają się kiedyś z samą drew-

250