Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/258

Ta strona została przepisana.

wszystkim trzeba było butów i węgla. Tedy między jednym grzebieniem a drugim do wygładzenia z obu stron, w błyskawicznem migotaniu, starczyło akurat czasu na jedno: psiakrew…
Od Urbańskiego na prawo robił wysoki, kościsty Piotr Chudzielec, głośny oddawna, krzykliwy i śmiały.
Chudzielec w ostatnich tygodniach z nowymi ludźmi się pokumał. Tajemniczy i ważny. Najczęściej Urbańskiemu swoje nowiny opowiadał że się i u nas w kraju ma odmienić jak już się w Niemczech, zagranicą zmienia, że pachołków żydowskich i tych co piją krew ludu spotka zasłużona kara.
Owszem, na to Urbański kiwał głową z uznaniem. Nie, żeby to takie nowe było, co Chudzielec przynosił, nawet mogło się zdawać, że każdy kogo innego o tę krzywdę posądzał i na innego do walki się szykował, już nie od dziś, gdzie…
Minęły długie lata, maszyny już się zmieniły od pierwszej do ostatniej, fasonów grzebieni było chyba ze sto od tamtych, dawno zapomnianych dni, kiedy Urbański, młody fajlarz, (może się dopiero żenił wtedy), pierwszy raz usłyszał o karze za krzywdy ludu.
Albo to ktoś powiedział, albo się przeczytało na słabo odbitej ulotce. Lata przeszły, ludzie mijali, wołali te słowa, obrywali za nie krwawo, albo uspakajali się i pokornie wlekli swoje życie, czas szedł, krzywdy były.
I słowa też zostawały. Nawet, kiedy je Chudzielec trochę odmienione z małemi zmianami przyniósł, po-

254