Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/263

Ta strona została przepisana.

— Bo to i Stefana jużem parę dni nie widział. Myślałem pokłócili się, czy jak? Dlaczego Stefana nie widać? —
— Będzie dzisiaj. Już ja sama nie chce, żeby go tu tyle widzieli. Niech pan sam powie, panie Zając, było to wtedy naco jemu? Zawsze inni robią, żyją, a on tylko się umorduje. Czasem myślę, niechby już lepiej i zdjęli tamto. Przy maszynach i takby jedna na dwie nie wystarczyła. —
— Ale, nie starczyłaby. Jużbyś się sama dawno wzwyczaiła. Tyle że jeszcze ciężejby szło. Młoda jesteś to i nie wiesz, jak dawniej bywało. Pierwszy to raz ludzie ruszyli się u nas i choć coś se uratowali. Może dlatego, że już naprawdę nie szło tak wyżyć. A jak choć raz wytrzymali to wiadomo, już się nie uda, uchwalić, zabrać i dobrze… —
Ale Julka cały czas uparcie głową przeczyła, aż zawołała gorąco:
— Zawsze inni robotę mają i zarobek, choćby najgorszy. A on co? —
Zając zmarszczył się, czołem pobiegły dwie głębokie bruzdy. Siedział i szukał, szukał trudnych słów, jakby to objaśnić, co się zmieniło przy strajku, dlaczego nie szkoda mu było Stefana, szukał jak zgubionej rzeczy, o której było wiadomo, że musi napewno być gdzieś blisko, a przecież nie dawała się znaleźć.
Bo Nonplus stał niby ten sam, jednakowo kto siedział przy maszynach na górze, kto na dole nad kamieniem szlifierskim i przy polerowaniu, nic się na lepsze nie zmieniło w ich życiu, wszystko szło po sta-

259