Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/268

Ta strona została przepisana.

— Co jest? — i cisnął paczkę.
— Rękę Urbańskiemu zgnietło — krzyknęła rozpaczliwie, lecąc naoślep wdół.
Ale ryży Mundek wyprzedził ją. Zielone, małe oczy prawie mu na wierzch wyszły w bladej piegowatej twarzy. Runął wdół jak kamień ciśnięty z wysoka i tylko już z parteru krzyknął:
— Zatrzymać? —
— Tak — jęknęła bezradnie, przystając Andzia. Ale już nad nią od góry trzeszczały schody pod szybkiemi krokami innych pędzących po pomoc.
…Piotr Zienkiewicz trzymał w ręku przyniesiony rachunek. Przeglądał, sprawdzał pozycja po pozycji. W pamięci sumował długie kolumny.
Wtedy otworzyli drzwi, szarpnęli niemi dziko, wdarli się bez pukania. Zienkiewicz zbladł. Jakieś odległe wspomnienie, któraś z tysiącznych nocnych obaw ścisnęła mu serce. Rękami oparł się o biurko. Czekał.
Wysoki, gadatliwy, ale niegroźny i zawsze uprzejmy Piotr Chudzielec zawołał:
— Wypadek u nas, rękę wyżej łokcia poszarpało. —
Zienkiewicz wstrząsnął, się:
— Przy czem? —
— Pas zleciał, a on wszedł na drabinę…. — zaczęła Andzia.
— Trzeba zatrzymać — powiedział Zienkiewicz.
— Już zatrzymane. —
Zmarszczył się, chciał coś powiedzieć, ale młody

264