Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/275

Ta strona została przepisana.

W myśli przeszło błyskawicznie: proces Ubezpieczalni. Już wiedział, rozzuchwalili się, to był sens, ustępstw, przy lada czem pokazują pazury. Powoli, trzeba od początku do końca zmienić cały skład ludzi. Zacząć wszystko od początku…
Tarcza telefonu skrzypiała. Zienkiewicz zamówił najbliższe prywatne pogotowie.
Ludzie wyszli, kłaniali się, dziękowali. On trwał w milczeniu. Nie oszukać go niskim ukłonem.
…Tamci przez podwórze pędem wrócili do sieni. Powitały ich zaraz jęki. Kobiety płakały na stopniach.
— Jezus, kiedyż to? —
I znów do rannego: Zara, zara, już… —
Watą, bandażami przysłonili krwawą, wylewną ranę. Wkoło mdło pachniało krwią.
Czekali. Nagle sień ożyła, przeszedł przez nią znajomy szum od góry, wstrząsnęła się, ożyła. Na dole puszczono maszynę.
Nonplus ożył, zastukał, zatrzeszczał, zaszumiał biegiem pasów i kół, ruszył w swoją powszednią drogę.
Na to wezwanie do roboty, ludzie drgnęli. Palce same zadrżały, nienawykłe do spoczynku, kiedy pracowały koła i zęby ich maszyn. Ale pasy i koła wciąż samotnie szumiały i biegły w górze. Zdołu nadszedł majster Krall. Zatrzymał się i zawołał wgórę: — No dalej, dalej, jak tu jeden z nim poczeka też starczy. —
Feliks Zając stanął przy poręczy. Jego duże stopy w płóciennych podartych pantoflach stały nieda-

271