Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/278

Ta strona została przepisana.

przyczem robi, to i od tego żyje i od tego umrzeć może. —
— Sto procent niezdolności do pracy — powiedział lekarz, już schodząc, a oni prędko wracając na górę po splamionych krwią stopniach, obliczali po swojemu: dwie trzecie tego, co zarabiał. Jeżeli przyznają… —
Już nad swoją maszynę zasiadając, stary Pawlak przekrzyczał jej szum:
— Może to i nienajgorzej, a jakby zredukowali całkiem… —
Odkrzyknęli poprzez turkot z paru stron: — Co wy też. A ręka. —
Julka słowami plakatu pomyślała o rencie i kalectwie, ale to było za długie na krzyczenie przez maszyny. A co też znaczyły te grosze, na co mogły starczyć. Ale stary Pawlak, który dobrze wiedział, że prędko go już tu nie będzie, bo dziesięciu młodych na jego miejsce mogli mieć, kiwał ponuro głową przy swojem:
— A co za skarb wielki ludzka ręka? —
Stary Kulesza z Mundkiem zmyli co trzeba i zabrali się jeszcze raz tego dnia szorować schody. Na dole przed bramą drugi raz zagrała jękliwa trąbka. Pogotowie. Ale wzięli mu prywatne — myśleli z dumą nonplusowi ludzie. Takie było niesłychane zdarzenie tego dnia, równie mocno w pamięci zostające, jak to, co się stało Urbańskiemu.
Już ta niezwykła, niesłyszana na fabryce nowość miała zostać między ludźmi.

274