Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/281

Ta strona została przepisana.

Maszyna do pisania dzwoni i stuka: Rat, rat, rat…
Wałek się obraca, arkusz wyjęty. Stempel przedsiębiorstwa, podpis przedsiębiorcy, formularze do wysłania.
Nazwisko Urbańskiego idzie dalej. Już wyszło z hali, gdzie było żywym człowiekiem, przepłynęło biuro, gdzie tylko istniało jako zatarta, dwuwymiarowa sylwetka starego, wąsatego chłopa. Płynie dalej. Do wielkich arkuszy, ksiąg zamkniętych w biurach. Już nawet nie jest nazwiskiem. Jest cyfrą. Podsumowana z innemi daje wynik:
— Codzień w kraju ginie przy pracy trzech ludzi. —
A niżej: — Ciężko pokaleczonych jest sześćdziesięciu.
I jeszcze niżej w odgrodzonej czarną granicą linji kratce: — Corocznie ginie przy pracy tysiąc pięćdziesiąt ludzi… ciężko pokaleczonych jest dziewiętnaście tysięcy.
…Suma pod czysto przepisaną kolumną grubo podkreślona.

I już niema Urbańskiego. Wmieszał się, utonął w dziewiętnastu tysiącach innych, on i jego chuda, wysoka żona i jego dzieci, ile ich tam jest…



Na ulicy przed żelazną furtą z grubemi, złotemi literami u szczytu, stoją ludzie. Trochę dorosłych, więcej dzieci. Zaglądają. Po sąsiednich ulicach krążą niepewne, niesprawdzone pogłoski.

277