Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/36

Ta strona została przepisana.

— My z jednego podwyrka, prawie razem chowane — dokończył Stefan dziwnej prezentacji.
Naftowa lampa pracownicy igły rozjaśniła stół bladem światłem. Siennik Stefana zostawał w łagodnym mroku, tylko sino pobielana ściana nad nim wystąpiła wyraźniej z zielonemi smugami wilgoci. Drobno jak rzucane kamyki zaczęły dudnić po schodach kroki. Obeznane z ciemnością i wilgotnem drzewem stopni zjeżdżały nogi młodych Kwiatkoszczaków. Przyszedł chłopak w watowanej kurtce i dziewczyna w kaloszach zamiast butów. Za parawanem zrobił się ruch.
— Na Nonplusie ma być robota — rzekł Stefan.
Poruszyli się wszyscy.
Nonplus trzy dni idzie — rzekł ryży niedowierzająco.
— Ma iść pięć, a ludzi już dawno mają zamało — rzekł Stefan — żeby się przynajmniej tam dostać. —
Ryży skinął — Każdy dziś byle do środka, do roboty, a co w środku to wszystko jedno.
— A ty chodziłeś gdzie szukać? — spytał go Stefan.
Ów buty przed siebie wciągnął i ramionami wzruszył:
— Mało chodziłem? Nima. —
— Już jakby wcale ludzi nie było co cały tydzień robią. —
I… — rzekł Andrzej — dosyć ludzi robi jeszcze