Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/46

Ta strona została przepisana.

— Kiedy są przyjęcia u tatusia trzeba być bardzo cicho. —
— Ta pani przyniosła kwiaty. Operacja udała się. —
A mój tatuś nie jest doktorem. Ma fabrykę grzebieni. Fabryka nazywa się Non plus ultra. —
Po lekcjach do pokoju wchodzi zwykle matka Zosi. Bystre, spokojne spojrzenie po pokoju. — Już po lekcjach? —
Spojrzenie dociera wszędzie, sprawdza. Jest coś przykrego w tej wizycie. Źle ukrywana kontrola.
Zosia i Stefanek uczyli się zaniedbanych przedmiotów, poznawali „kurs“, Anna uczyła się jakie drobne przyjemności codziennego życia mają ludzie na Pięknej.
Najlepszy okazał się mały ogródek z zakurzonemi krzakami. Annie wydał się rajem zieleni i roślinności. Oddawna nie była tak bliska prawdziwej zieleni trawy.
Zosia biegała tu ze swobodą i wesołością dziecka wychowanego w dostatku. Była odważna i zręczna. Ujęła stół z altanki i przysunęła go Annie.
— Niech pani dosięgnie tego krzaku, widzi pani, tam już kwitnie bez. — Ja też zaraz przyjdę za chwilę — i Anna, przypatrując jej się, myślała przez chwilę, jaki piękny okaz zdrowia i urody wydało to życie dostatnie i syte.
Tylko blady, zbyt szczupły Stefanek niepewnie targał ręką krzaki agrestu. Nie umiał włazić na drze-

42