Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/48

Ta strona została przepisana.

liwym wysiłkiem, z całych sił uderzył się w nogę i stanął na stole, wyprostowany, zarumieniony z bólu i zaprzeczył natychmiast, kiedy Anna go zapytała, czy boli?
Wtedy skrzypnęły drewniane drzwi w murze. Matka Zosi i jej ojciec weszli do ogrodu. Wysoka, czarnowłosa kobieta, z twarzą pod szminką trochę surową i gorzką widziała zawsze wszystko dokładnie i szybko. Ujrzała swoją córkę okrakiem siedzącą na drabinie, Stefanka, który nareszcie nabrał trochę rumieńca i młodą nauczycielkę zupełnie inną niż pierwszego dnia, weselszą, jaśniejszą, ładną, z bronzowemi oczami i krótkiemi promieniami jasnych włosów.
Pani Marja zirytowała się tem.
Doktór Stawan podszedł do Stefanka i położył mu rękę na ramieniu:
— Jak się czujesz, Stefan? —
Chłopak uśmiechnął się przyjaźnie, lubił wuja Jana, więcej niż troskliwą, stanowczą ciotkę.
Pani Marja zdążyła z przykrością odczuć, że mąż podszedł do Stefanka zamiast do Zosi. Powodu naturalnie domyślała się. Z tłumioną irytacją stanęła obok Zosi i wypytywała ją o szkolne sprawy.
Doktór Stawan popatrzał w górę do Anny:
— Zadowolona pani z uczniów? —
Uśmiechnęła się zakłopotana, bo nie miała odwagi zeskoczyć teraz z wysokiego stołu:
— Zosia jest bardzo zdolna. Tylko Stefan trochę zaniedbany. Nie ma podstaw. Ale odrobimy to —
— Tak, — rzekł Stawan i obejrzawszy się, do-

44