Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/56

Ta strona została przepisana.

Anna wie. Niespodzianie jednak mówi zupełnie coś innego:
— Tutaj pan nie jest taki jak w swoim domu. —
— Bo to jest tylko dom. —
— Możnaby znaleźć sensacyjny tytuł dla opisu tego gabinetu, — mówi nagle Anna — tajemnice ciała ludzkiego, albo coś podobnego. —
Doktór Stawan uśmiecha się. Nie widać uśmiechu, a przecież Anna czuje jego obecność.
— Nie — mówi — to co pani mówi, to jest zupełnie coś innego. Czy wie pani, nawet i to? — I po chwili. — Nie, tej tajemnicy pani nie zna. —
Oddalony o krok stoi za nią. — A gdy podszedł jeszcze bliżej — dręczy Annę zawstydzająca myśl. Czy wyciągnie rękę?
Po korytarzu biegają szybkie kroki. — Pana doktora wołają. Gdzie pan doktór? —

— Dowidzenia panna Anno — mówi Stawan. Uścisk jego ręki trwa krótko. Anna jest znów na ulicy i spieszy się. — Przesiedziałam dwie godziny — powtarza surowo i nieuważnie.



W tych dniach, kiedy nakaz lekarski: odpoczywać, zmuszał Andrzeja do bezczynnego leżenia na trawie pod niebem koloru farbki, ultramaryny, wstawały minione lata jak stary film rozwijany w samotne godziny, żeby odnaleźć początek dzisiejszego dnia.
Był tam sklep zaciemniony beczkami, bańkami z oknem zastawionem spiętrzoną wystawą kolorowych pudeł.

52