Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/63

Ta strona została przepisana.

— Twojego świętowania też zaraz dosyć, nie Jędruś? —
Poweseleli obaj i Andrzej razem z nimi poczuł sam, że napewno niedługo wróci do miasta, że się znajdzie praca i — Anna. Wzięło się to z zieleni i słonecznej pogody i z tej piosenki, którą kobieta śpiewała zdaleka, od strony sąsiednich opłotków.
— Lulajże mi mój maleńki.
U kaczora srebrne pióra,
U kaczuszki złote nóżki…
Z tego, że tak we trzech leżeli spokojnie na zielonej, pachnącej trawie.
Naprawdę ułożyło się trochę inaczej.
Anna przyjechała na jeden dzień, żeby opowiedzieć, że wyjeżdża z uczenicą nad morze. Była serdeczna i rozmowna i w pustą noc po jej wyjeździe, bo odjechała przedwieczorem, przekonywał Andrzej siebie, że nie miało sensu to, czego on pragnął skrycie. Żeby zmieniła kondycję i została gdzieś blisko.
Taką dobrą kondycję i wyjazd nad morze. Dlaczego miała zrezygnować. Dlaczego?

Andrzej rozważywszy to, napisał pogodny list, zachęcający Annę do wyjazdu.



Anna znała już zbliska dom i jego ludzi. Zdaleka, podczas pierwszych dni wszystko było ujęte w gotowe wyrazy: zwyczajni burżuje. Potem zjawiło się bliższe oblicze, nowe, ludzkie, rozsadziło gotową formę wyrazu. Najpierw, doktór Stawan, wielki chirurg, potem krótko w myśli „jego żona“.

59