Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/64

Ta strona została przepisana.

Przywiędła twarz pod różem, we włosach kilka siwych nici. Uczepiona rozpaczliwie sprawy posadzki w gabinecie, nadziei na nową lampę, zajęta po uszy, kiedy trzeba kupić sukienkę Zosi, wystraszona, kiedy dokonywa się coś na świecie (znów tam gdzieś rewolucja, w Hiszpanji zdaje się. Tyle ofiar), poprostu wcześnie starzejąca się kobieta, która chce, musi być ważna i zajęta, żeby usprawiedliwić swoje życie.
Raz w tygodniu wychodziła Anna na cały wieczór. Ilekroć wracała wtedy, zastawała ją najczęściej w stołowym pokoju, na samotnej wyspie światła, która spod abażuru spływała na stół.
Czytała jakieś pismo, albo może nie czytała go wcale. Kąty pokoju tonęły w mroku. Zegar w szafce pojękiwał miarowo. Jeszcze raz owego wieczoru odczuła Anna straszliwość życia tej kobiety, która nie umiała sobie poradzić z jednym wieczorem.
Z wiecznie robionym swetrem zastała ją przy stole, spokojną, wytworną panią doktorową i zwykłą, smutną kobietę, która starzała się prędzej niż jej mąż. Prostolinijne, nowoczesne meble otaczały ją obojętnie. Sprzętów było mało. Tylko śliczny klosz z błękitnej kopenhaskiej porcelany był staroświecko podtrzymywany przez niemodne amorki i staroświecka była samotność kobiety przy stole.
— Już pani idzie spać, panno Anno? —
Uprzejmie jak zwykle, ale nieco cieplej. Ze zwyczajną ludzką tęsknotą, żeby nie być zupełnie samą, woła Stawanowa i Anna musi podejść do stołu, z niechęcią i żalem.

60