Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/65

Ta strona została przepisana.

— Niechże pani siądzie na chwilę. —
Złote koło światła obejmuje już obie. Są razem na wyspie. Daleko, w kątach, oddzielone przestrzenią leżą obce lądy mebli.
— Pani nie lubi być sama? — pyta Anna niepewnie i niezręcznie jak człowieka, z którym niewiadomo o czem mówić.
— Jestem przyzwyczajona. —
Gorycz, zawsze utajona w kątach karminowanych ust budzi się.
W przedpokoju ostro dzwoni telefon. Anna wstaje, ale doktorowa szybko uprzedza ją. Sama chciwie chwyta słuchawkę, naturalnie szukają jego.
— Niema — mówi głos przy telefonie.
„Niema“ mogłoby być krzykiem, ale jest zwykłem, chłodnem zaprzeczeniem. W czarnych włosach nad stołem, w świetle lampy widać dokładnie wszystkie siwe.
— Znam doskonale mojego męża, zawsze wiem, odrazu spostrzegam, czy jest czemś innem zajęty. —
Anna jest niespokojna, chciałaby wstać, ale głos obok wyzwolony z samotności opada i wznosi się wciąż.
— Zawsze przewiduję jego nowe projekty. Wiem, kiedy zaprząta go coś, o czem nie opowiada — mówi kobieta z czarnemi bystremi oczami i przemilcza, że nie wie tylko o czem to nie mówi on i że ona zato rozmyśla przez dni, wieczory i noce: Kto? Dlaczego? Ręce porzuciły druty. To nie jest narzędzie pracy. Rozrywka. Inaczej migają druty pracujących. Ale te

61