Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/68

Ta strona została przepisana.

wan, ten obcy, bliski człowiek, który ją trzymał w ramionach:
— Jedyny prawdziwy powód, jest ten, że tego chcemy, a że chcemy bardzo, więc będzie. —
A potem nagle stało się wszystko niezmiernie proste, tak jak słowa, które dostrzegały jedną tylko przyczynę. Stawan nachylił się ku niej. Kiedy ją objął i gorącemi palcami usiłował zdjąć ubranie, Anna uczyniła to, czego nie śmiała zrobić w wyobraźni, zrzuciła swoją granatową sukienkę i obca dla siebie samej, dziwnie wysmukła, wysoka w tym wielkim, cudzym pokoju stała przed nim, jakgdyby na to właśnie czekała od lat — całe życie.
…O dwunastej ostrożnie otworzono drzwi wejściowe. W przedpokoju szły spokojnie, równe kroki Marji Stawan. Mieszkanie spało cicho. W sypialni Marja zapaliła światło, nie było nikogo. Westchnęła. Nocna cisza szemrała tykaniem zegarów i nieuchwytnem trzeszczeniem posadzki.
W odległym gabinecie Anna szepnęła — To straszne.. —
Stawan przycisnął jej rękę do ust. — Codzień — powiedział tak cicho, że ledwo słyszała — codzień mordujemy żywe stworzenia, żeby jeść… —
Pocichu, dławiąc się własnym oddechem dotarła Anna do swego pokoju.
W pierwszej chwili przyjazne poduszki ogarnęły ją tak łagodnie, aż je Anna skolei objęła miłośnie, zatargana bólem i radością minionego wieczoru. Miękkie, białe płótno gładziło wyrozumiale. Bezczelna

64