Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/70

Ta strona została przepisana.

miasta. Tylko czujna pani Marja słyszała i wstała razem z nim.
Stojąc pił zbyt gorącą herbatę i patrzał na drzwi. Za niemi była Anna. Dziwna rzecz, miała męża. Jaki mógł być?

— Młody chłopak — pomyślał Stawan z wyrozumiałością, która była podobna do niechęci.



Późne morskie lato zwodziło ludzi. W południe niby słońce już paliło, ale wiatr zrywał się jeszcze ciągle zimny, przewiewał znienacka bure, wodą nalane chmurzyska i piasek wybrzeża, pod suchą białością pierwszej warstwy, był wilgotny i zimny. Letników przyjeżdżało mało.
W Kaczej Dolinie poodnajmowane jeszcze w kwietniu i maju pokoje stały puste, już sprzątnięte dla gości, a gospodarze, opróżniwszy szafy, musieli od swoich staroświeckich luster z konsolkami, od haftowanych błogosławieństw na ścianach i papierowych nastrzępionych kwiatów, sprowadzić się do nędznych przybudówek i komórek.
Któregoś z tych dni wietrznych i zimnych, pełnych szumu wiatrem pędzonych fal, kiedy Joachim, odłożywszy szczudło, naprawiał na ławce grabie, przydźwigał się powoli przed furtkę, ocierając pot z czoła, tutejszy numerowy Kunkel, z wózkiem pełnym bagażu. Opasłe walizy z kolorowemi kartkami, pledy i pościel w paskach, a wszystko razem pachnące nowiną, podróżą i letnikami, stało przed domem.
Joachim, najstarszy syn, opierając się na szczudle,

66