Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/74

Ta strona została przepisana.

kach, po niemiecku tylko mówiący opowiadał chętnie i wylewnie: Jo Kasuba..
Tak powtarzał od lat, od czasu, kiedy nie było bruku, ani białych pensjonatów, ale było morze i stare rybackie rodziny. Jego dzieci stały się Niemcami, jego wnuki to znów byli Polacy, tylko on ostał Kasuba i tak starczym zwyczajem po raz nie wiedzieć który opowiadał Annie i dzieciom, które wlelkiem, głębokiem czółnem woził w pogodne dni po błękitnem i srebrnem morzu w stronę białych chmur do urwistego wybrzeża Oksywji.
Stamtąd wracali weseli i pomęczeni w południe do Kaczej Doliny, a Joachim tymczasem zrywał truskawki, strugał pale do drzew, siekał paszę dla krów, potem z szopy wyciągał dyktę i cienkie, drewniane deski i zbijał dla pojedyńczych letniackich pokoi w przybudówce lekkie szafki i stoliki.
Tyle tylko, że czasami oczami szukał, czy nie idzie panna po wodę, żeby jej prędko napompować, ukrywając wstydliwie szczudło i zapinając mokrą od potu koszulę.
W niedzielę zato skwapliwie przywdziewał nową nogę w lśniącym bucie zakupioną w Wolnem Mieście. Z tą nogą czuł się całkiem inaczej. Ale była tylko od święta. Matka Czoske w książce do nabożeństwa prasowała starannie niebieskie setki. Nie zmieniało się ich nigdy na drobne za pamięci dzieci.
— Dlaczego pan pracuje cały dzień bez przerwy? — zapytała Anna, stojąc w upalny dzień nad grzędą fjoletowej kapusty.

70