Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/77

Ta strona została przepisana.

bienia, kopania, pielenia i rąbania przez cały dzień, przez wszystkie dni tego lata.
Owego dnia skończyły się spacery Joachima i Anny. Wkrótce zresztą skończył się cały pobyt letników.
…Ostatnia waliza była zamknięta. Anna przyciskała ją własnym ciężarem, bo nie chciała się domknąć. Pakowanie trwało bardzo długo. O północy blisko wzięła się do własnych. Cały domek spał. Anna otworzyła drzwi sionki i wyszła na mały kamienny ganek. W głębokiej ciszy ciemnej, bezksiężycowej nocy doszedł ją daleki szum i łoskot. Jak odległy pociąg. Pies spuszczony z łańcucha zaszczekał. Za nim powoli, stukając szczudłem szedł Joachim. Pilnował ogrodu.
Podszedłszy pod ganek przekrzyczał szum: — Morze tak bije. —
Szum zagłuszał cienki szmer strumienia.
— Możeby pani poszła na szteg? — spytał nieśmiało po raz ostatni.
— Bardzobym chciała — odrzekła Anna.
— To dobrze, ja zaraz, już możemy iść. Brytana zostawię. —
Przez mostek poszli prędko ku Morskiej Drodze. W ciemności nocy potykali się o kamienie rozłożone przy brukowaniu.
Wtedy martwo, bezdźwięcznie stukało drewniane szczudło Joachima, do którego Anna stosowała swoje kroki.
Na całej drodze nie było prócz nich nikogo. Ciemność przeszywała wąskim, żółtym promieniem daleka

73