Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/83

Ta strona została przepisana.

tramwaju. Pod odwykłemi stopami czuł miły, śliski miejski bruk. Poprzez utajoną radość powrotu przebijała się dokuczliwa myśl, jak to już wszystko było inaczej. Ani wspólnego pokoju, ani Anny. Jechał na Stawki do Stefana i w natłoczonym tramwaju, odsuwając wszystkie inne myśli, uparcie i uważnie obmyślał zdania artykułu o położeniu wsi, który chciał napisać.
Na Stawkach w suterynie paliła się już żółtą plamą lampa na stole pod oknem i z za parawanu chybotał się drugi spiczasty płomień knota bez szkiełka. Tylko siennik Stefana Pietrzaka tonął w mroku. Na nim leżał Stefan w ubraniu i butach, z głową wkopaną w poduszkę. Nie odwrócił się przy otwieraniu drzwi. U Kwiatkowskich za parawanem układali spać dzieciaki, pachniał kapuśniak i blaszane łyżki tępo stukały o naczynia. Spod parawanu widać było nogi i co chwila ukazywała się cała postać. Posadzkarz w spodniach i koszuli, albo jego kobita, mała, czerwona na twarzy, z opierzchłemi od prania rękami.
Tylko ona na skrzypnięcie drzwi wyjrzała z za parawanu. Marja Szymczak przy stole oderwała oczy od lampy i zamigała szydełkiem:
— Panie Pietrzak — rzekła głosem skrzypiącym od rzadkiego mówienia — do pana ktoś —
Wtedy dopiero poderwał się Stefan zaspany, zapuchnięty, skoczył i chwycił Andrzeja za ramiona.
— Spałem — tłomaczył się jeszcze nie całkiem przytomny — jużem się od roboty odzwyczaił to tak się za dnia umęczę, że z wieczora jak kamień śpię —

79