Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/87

Ta strona została przepisana.

białe przygryzały lekko górną wargę. Poco? Niewiadomo.
Potem prędko przebiegała podwórze i po schodach na piętro. Stawały jednocześnie z Pawlakową i Andzią Sikorą do jednego rzędu wirówek.
Żadna nie pamiętała, w której chwili zaczęło się nakładanie grzebyków po trzy w rzędzie i już chciały, czy nie, jednym tchem musiała każda biegać po swoich trzech wirówkach. Nałożyć. Pierwsze szczęknięcie. Wyjąć. Druga maszyna. Trzecia. Wyjąć, nałożyć.. Następna. I już upartem, nieznużonem szczęknięciem woła pierwsza wirówka.
Kamienne koła fajlarek przeciągłym zgrzytem zaczynają dzienną drogę.
Z fajlarzy zawsze pierwszy zasiada Feliks Zając ze skrzywioną łopatką. Pasy transmisji hucząc obracają koła. Podłużnemi szuflami zbierają kobiety pył. Julka rzuca okiem na Andzie. Już szarość pyłu zaczyna powlekać jej chudą twarz z małemi burakowemi wypiekami na kościach policzkowych.
Od piątku w południe Julka powtarza swoje:
— Chodź Andzia, kiedy cię proszę, chodź do „Unji“ na „Uwiedzioną“. —
— Kiedy ja nie pójdę — upiera się Andzia — u nas w domu mama choruje. —
— Ale na pięćdziesiąt groszy nie bądź taka chytra. —
Julka na pieniądz niema żadnego zrozumienia. Może nie być w domu na chleb, na kartofle, ona gdzieś swoich parę groszy posieje. Tomasz brat —