Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/94

Ta strona została przepisana.

Usiedli naprzeciw siebie. Anna wyglądała lepiej i trochę, nieznacznie ubierała się staranniej. Rękawiczki, nowy beret i futrzany kołnierzyk przy palcie. To go ukłuło. Niesprawiedliwie, wiedział, było jej potrzebne, ale podkreślało odmienność nowej Anny.
— Doskonale wyglądasz — rzekła i nawet te pierwsze słowa były nieprawdą. Chciała mu sprawić przyjemność, ale droga do tego wiodła już tylko przez kłamstwo.
Spojrzał na nią. Wytrwała w jego jasnem, surowem spojrzeniu. Spytał:
— Nie masz mi nic do powiedzenia? —
— Co chciałbyś wiedzieć? — spytała cicho.
Widział, że męczyła się. Uległ wbrew sobie samemu, odłożył na później.
Nad szklankami czerwono złotej, przezroczystej herbaty, w której płonęły refleksy lampy, opowiadała teraz o sobie.
Już miała na przedpołudnie szkolną praktykę, oczywiście tak płatną, że nie można było z niej wyżyć, więc popołudniu dalej kondycja, ta sama.
Skrzywił się. Nie lubił tej kondycji. Od tego się zaczęło.
— A kogo widujesz z naszych? —
— Wszystkich potrochu. Raz byłam u Stefana, ale to już dawno. Potem Cesię. Resztę w Związku Nauczycieli.. —
Wszystkie pytania Andrzeja, nieważne napozór zmierzały do jednego. Dotrzeć, zrozumieć co się stało z Anną. Wiedzieć. Może zmieniła się zupełnie, ode-

90