Strona:PL Gustawa Jarecka - Szósty oddział jedzie w świat.pdf/18

Ta strona została uwierzytelniona.

— Sprobuj poszukać — powiedziała.
Zamek to było ulubione miejsce spacerów, ale właściwie szło się tylko w stronę ruin krętą drogą wśród zarośli nad jeziorem. Na Zamkową Górę dziewczynki nie wchodziły. Oleńce nie pozwalano, a Gretka bała się, zresztą wszystkie znały już doskonale stare mury i tylko Wandzia widziała coś niezwykłego i tajemniczego w szczątkach krzyżackiego zamku. W Łodzi oczywiście nie było podobnych miejsc.
— Gdzieś była znów? — pytano się w domu.
— Na „pod zamkiem” z Oleńką burmistrzanką — odpowiadała Wandzia i nie spostrzegała sama, że już mówiła tutejszym sposobem.
Oleńka burmistrzanka była miła, ładna i uczyła się dobrze. Wandzia zaprzyjaźniła się z nią najwięcej, ale zżyła się już także z resztą dziewczynek i znała wszystkie osobliwości klasy.
Piotra Baba była nietylko największa i najsilniejsza, ale uczyła się też najgorzej, najmniej umiała i łatwo było ją namówić na najgłupsze żarty. Siedziała w ławce z zadartym nosem, zabawnie upstrzonym piegami, z cienkim, potarganym warkoczem i wymachiwała grubemi rękami, aż któraś z dziewczynek wołała:
— Piotra Baba, pokazuj sztuki.
Wyskakiwała wtedy na środek klasy, jak wielka, ciężka kłoda, fikała kozły od których drżała podłoga i wykrzywiała twarz.