Strona:PL Guy de Maupassant - Chrzest.djvu/1

Ta strona została uwierzytelniona.
Guy de Maupassant.
CHRZEST.
NOWELA.

P

Przed drzwiami chaty oczekiwali w gromadkę zebrani mężczyźni. Słońce majowe wyléwało całe potoki światła na olbrzymie bukiety białych kwiatów jabłoni, które tworzyły ponad dziedzińcem wonne i jasne sklepienie. Cały dészcz tych śnieżnych płatków kręcił się w powietrzu, padając na wysoką trawę, w któréj kraśne maki błyszczały jakby krople purpurowéj krwi.
Nagle, zdaleka, z poza drzew wysokich, doleciał odgłos kościelnego dzwonka. Ten cichy głos biegł ku przejrzystemu niebu jakby radosne, słodkie wezwanie. Jaskółki mknęły jak strzały przez niebieskie przestworza, oprawione w ciemne, milczące jodły.
Ciepły zapach obory mięszał się z silnym zapachem jabłonek.
Jeden z męzczyzn obrócił się ku domostwu i zawołał:
— Nuże, Melino! oto i dzwonek!
Miał najwięcéj trzydzieści lat. Był to wysoki i rosły wieśniak, którego roboty polne nie pochyliły jeszcze ku ziemi.
Jeden ze starych, właśnie ojciec jego, skurczony jak stary pniak dębowy, z rękami i nogami pokrzywionemi od pracy, zauważył:
— Kobiéty nigdy na czas nie są gotowe.
Dwaj młodzi synowie zaczęli śmiać się głośno, a jeden z nich, obracając się do najstarszego, powiedział:
— Idź je sprowadzić, Hipolicie. Inaczéj nie przyjdą przed południem.
I młody człowiek wszedł do swéj chaty. Cała gromada kaczek zatrzymała się teraz przed wieśniakami i zaczęła krzyczéć, bijąc skrzydłami; poczém oddaliły się zwolna, idąc ku kałuży i kołysząc się z powagą niewzruszoną