Strona:PL Guy de Maupassant - Horla.djvu/016

Ta strona została uwierzytelniona.

zaś jak dochodziłem szczytu, gmachy zadziwiającego opactwa wynurzały się coraz bliżej przed mym wzrokiem. Po kilku godzinach drogi dotarłem nareszcie na wierzch olbrzymiej skały. dźwigającej na sobie maleńkie miasteczko, ponad którem górują wysokie mury świątyni. Po przebyciu uliczki stromej i ciasnej wszedłem do najcudniejszego z domów bożych w stylu gotyckim, jakie kiedykolwiek wzniesiono na ziemi, rozległego jak miasto, pełnego nizkich wnętrz, przywalonych sklepieniami i wyniosłych galeryi o smukłe kolumenki wspartych. Wstąpiłem w wnętrze tego olbrzymiego cacka z granitu, lekkiego jak koronka, najeżonego lasem wieżyczek i lekkich dzwonnic, na które się wchodzi po kręconych schodach i które wznoszą ku jasnemu niebu dnia, ku ciemnym niebiosom nocy, dziwaczne swoje głowy, nastroszone postaciami chimer i biesów, fantastycznemi zwierzętami i kwiatami potwornych kształtów, powiązane z sobą misternie rzeźbionymi łukami.
Znalazłszy się na szczycie, zagadnąłem mnicha, który mi towarzyszył:
— Musi wam tutaj dobrze być, ojcze?
Odparł:
— Wiatr tutaj dmie straszliwy.
Poczęliśmy rozmawiać, przypatrując się przypływowi, który biegnąc coraz dalej po piaskach, zakuwał je w pancerz ze stali.
Zakonnik począł mi opowiadać historye, wszyst-