jeszcze skierowali nas na nieoczekiwaną drogę, na której doszliśmy w rzeczy samej, od czterech albo pięciu lat zwłaszcza, do zdumiewających wyników.
Moja kuzynka, również wielki niedowiarek, rozśmiała się. Dr. Parent zapytał ją wówczas:
— Chce pani, abym panią spróbował uśpić?
— I owszem, proszę pana.
Usiadła w fotelu a on począł się w nią wpatrywać uparcie, fascynująco. Dziwnie się czułem wzruszonym, obserwując tę scenę; serce me uderzyło mocniej, coś mnie poczęło ściskać za gardło. Tymczasem powieki pani Sablé poczęły ciężyć, usta zacisnęły się kurczowo, pierś dyszeć poczęła.
Po upływie dziesięciu minut spała.
— Stań pan poza panią — polecił mi lekarz.
Stanąłem za plecyma mej kuzynki. Włożywszy jej w ręce bilet wizytowy, rzekł doktor:
— Daję pani lusterko. Co w niem widzisz?
— Widzę mojego kuzyna — odparła.
— Co robi?
— Podkręca wąsy.
— A teraz?
— Wyjmuje z kieszeni fotografię.
— Czyją fotografię?...
— Swoją własną.
Wszystko to było prawdą. Fotografie te zaś wręczono mi w hotelu tegoż wieczora.
— W jakiej pozie przedstawia go to zdjęcie?
— W stojącej, z kapeluszem w ręce.
Strona:PL Guy de Maupassant - Horla.djvu/025
Ta strona została uwierzytelniona.