o pożyczkę, a gdyby chciał o tem mówić, nie będziesz rozumieć niczego.
Następnie zbudził ją. Dobyłem z kieszeni portfelu.
— Służę ci kuzyneczko tem, czego odemnie żądałaś dziś zrana.
Była tak mocno zdziwiona, że nie śmiałem napierać. Próbowałem pomimo tego rozbudzić jej pamięć, przeczyła jednak wszystkiemu z siłą, zaczęła brać, co mówiłem, za żarty i omal się w końcu nie obraziła.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Oto przebieg tego epizodu. Wróciłem stamtąd do tego stopnia wzburzony całym eksperymentem, że nie byłem w stanie śniadania zjeść.
19. lipca. — Wiele osób, którym opowiedziałem powyższe zdarzenie, żartowało sobie ze mnie. Sam nie wiem, co o tem wszystkiem myśleć. Mędrzec mówi: Być może?
21. lipca. — Jadłem obiad w Bougival, poczem spędziłem wieczór na zabawie wioślarzy. Stanowczo wszystko zależy od otoczenia i miejsca. Wierzyć w rzeczy nadnaturalne na wysepce „Kałuża“ byłoby skończonym idyotyzmem... ale na szczycie góry św. Michała?... ale w Indyach?... Pozostajemy w straszliwej zależności od wpływów wszystkiego, co nas otacza. Wracam do siebie najbliższego tygodnia.
30. lipca. — Przyjechałem do domu wczoraj. szWystko jak najlepiej.