uchwycić!... Nic nie znalazłem; zniknęła. Wówczas porwała mnie nieopisana wściekłość na samego siebie... Bo czyliż wypada człowiekowi poważnemu i rozsądnemu dopuszczać do siebie podobne halucynacye?!...
Ale czy to była rzeczywiście halucynacya?... Odwróciłem się, ażeby obejrzeć łodyżkę, i odnalazłem ją natychmiast na krzaku, świeżo złamaną, pomiędzy dwiema tamtemi różami, które pozostały na swojej gałązce nietknięte...
Wówczas wróciłem do pokoju, cały wzburzony, gdyż jestem teraz pewien — pewien jak tego, że po dniu następuje noc!... — istnienia w mem pobliżu istoty niewidzialnej, która żyje wodą i mlekiem, może dotykać przedmiotów, chwytać je i przenosić z miejsca na miejsce, jest zatem natury materyalnej, aczkolwiek niepoznawalna dla zmysłów naszych, i że istota ta mieszka jak ja pod moim dachem...
7. sierpnia. — Spałem spokojnie. Wypił mi wodę z karafki, ale nie zakłócił mi snu przynajmniej.
Pytam sam siebie, czy jestem szalony, czy nie? Przechadzając się chwilę temu po słońcu brzegiem rzeki, powziąłem niejakie wątpliwości co do stanu mego umysłu... Nie wątpliwości mgliste, jakie miewałem dawniej, lecz określone, stanowcze. Widziałem w życiu nieraz waryatów, znałem nawet pośród nich takich, którzy zachowali przytomność, a nawet przenikliwość we wszystkich interesach życiowych, wyjąwszy jeden jakiś punkt. Mówili o wszystkiem
Strona:PL Guy de Maupassant - Horla.djvu/032
Ta strona została uwierzytelniona.