10. sierpnia. — Nic; co będzie jutro?
11. sierpnia. — Ciągle nic; nie mogę tutaj wytrzymać z tym ustawicznym lękiem i z tą uporczywą myślą, co wpiwszy mi się w duszę, nie odstępuje mnie ani na krok. Wyjadę.
12. sierpnia (godz. 10 wieczór). — Przez cały dzień się zbierałem, ażeby wyjechać; nie mogłem. Nie byłem w stanie wykonać tego tak prostego aktu woli, jakim jest: wyjść — wsiąść do powozu i pojechać do Rouen, no nie byłem. Dlaczego?...
13. sierpnia. — Są choroby, w których wszystkie sprężyny naszej istoty fizycznej wydają się jakby połamane, energie unicestwione, muskuły zwiotczałe, kości rozmiękłe jak ciało, a ciało płynne jak woda. Coś podobnego odczuwam w obecnym stanie mej istoty moralnej w dziwnie dojmujący sposób. Jestem kompletnie bez sił, ani odrobiny odwagi, nic panowania nad sobą, żadnej zdolności puszczenia choćby w ruch woli własnej. Nie jestem w stanie chcieć — ktoś inny natomiast chce za mnie, a ja mu jestem posłuszny.
14. sierpnia. — Jestem zgubiony! Ktoś opanował mą duszę i rządzi nią!... Ktoś kieruje wszystkimi moimi czynami, każdym ruchem, myślą. Nie jestem już sam w sobie niczem, niczem jak tylko widzem bezwolnym i przerażonym przez wszystko to, co robię. Chciałbym wyjść. Nie mogę. On nie chce; i zostaję, tracąc głowę, trzęsąc się w fotelu, w którym mnie zatrzymał. Chcę w końcu
Strona:PL Guy de Maupassant - Horla.djvu/035
Ta strona została uwierzytelniona.