Strona:PL Guy de Maupassant - Horla.djvu/043

Ta strona została uwierzytelniona.

I pomyślałem jeszcze: oko moje jest tak słabe, tak niedoskonałe, że nie dostrzega nawet ciał twardych, gdy mają przeźroczystość szkła!... Jeźli mi tafla zwierciadlana bez lustrzanej polewy zagrodzi drogę, rozbiję się o nią jak ptak, usiłujący uciec z pokoju, rozbija głowę o szybę. Tysiące rzeczy mami i myli nasz wzrok, cóż więc dziwnego, że nie może on dostrzedz nowego ciała, przepuszczającego promienie świetlne.
Nowa istota!... i czemużby nie?... Musiała się ona pojawić z pewnością, bo i dlaczegóż my, ludzie, mielibyśmy tutaj być ostatnimi?... Nie widzimy jej, tak jak wszystkie inne, przed nami stworzone, ponieważ przyroda jej jest doskonalszą, ciało delikatniejszem, bardziej skończonem niżeli nasze, takie słabe, tak nieudolnie poczęte, przeładowane organami, nużącemi się ustawicznie, zawsze opornemi, jak zbyt skomplikowany mechanizm; niżeli nasze, wiodące byt sposobem roślinnym i zwierzęcym, karmiące się powietrzem, trawą i mięsem: machina zwierzęca, wystawiona na choroby, zniekształcenia, gnicie, dychawiczna, nieregularnie idąca, naiwna i cudaczna, dowcipnie zfuszerowana, utwór zarazem gruby i delikatny, szkic istoty, która mogłaby być inteligentną i cudowną.
Jest nas trochę, tak niewiele, tworów żyjących na tym świecie, od ostrygi do człowieka. Czemu ani jednej istoty więcej od chwili, zamykającej jeden z okresów, co odgradzają kolejne pojawianie się rozmaitych gatunków.