gdyby kształt mego ciała i miejsce dlań — wyznaczone były z góry na tym sprzęcie.
Począłem się rozglądać. Nic jaskrawego w całym pokoju; wszędzie rzeczy ładne ale skromne, sprzęty proste, choć rzadkie, wschodnie portyery, nie wyglądające na towar z Louvre’u, lecz z wnętrza haremu, naprzeciw mnie zaś portret kobiecy. Był to portret średnich rozmiarów, odtwarzający głowę i górną część korpusu, oraz ręce, trzymające książkę. Przedstawiona na nim osoba była młoda, z odkrytą głową, na której płaski stroik ze wstążek, usta trochę smutno uśmiechnięte. Nie wiem, czy to skutkiem nadzwyczaj skromnego stroju, czy wskutek wrażenia, jakie wywierała swem naturalnem ułożeniem, nigdy jednak żaden wizerunek kobiety nie wydał mi się tak bardzo na swojem miejscu, jak ten w tym apartamencie. Prawie wszystkie znane mi portrety kobiece miały w sobie coś teatralnego, czy to dla sukni zbyt strojnych czy wskutek wyrazu twarzy, zdradzającego świadomość pozowania wobec malarza naprzód a potem wobec tych wszystkich, którzy obraz oglądać będą — innym razem zaś ten sam efekt wywierała niedbała poza lub negliż, starannie dobrany.
Wyobrażone na nich kobiety to się puszą, pełne piękności i majestatu, z miną wyniosłą, jakiej w życiu nie umiały długo zachować —; to się znów mizdrzą bez końca w martwej niezmienności płótna, a każda z nich ma coś, klejnot lub kwiatek, fałd na sukni
Strona:PL Guy de Maupassant - Horla.djvu/055
Ta strona została uwierzytelniona.