Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/117

Ta strona została przepisana.

— »Ach! mamo, nie zniosę tego! zawołała Eugenia, sama pozostawszy z matką. Nigdy jeszcze tyle nie cierpiałam.
Pani Grandet widząc bladość córki, otworzyła okno dla wpuszczenia świeżego powietrza.
— »Lepiej mi jest, rzekła po chwili.
— »To nadzwyczajne wzruszenie osoby na pozór zimnéj i spokojnéj, wywarło swój wpływ na panią Grandet; spojrzała na córkę z tém współuczuciem, które posiadają matki dla przedmiotu ich czułości i wszystko odgadła. Ale też nawet owe sławne dwie siostry, przywiązane jedna do drugiéj przez pomyłkę przyrodzenia, nie były tak ściśle połączone, jak Eugenia i jéj matka, zawsze siedzące razem w téj framudze okna, razem bywające w kościele i śpiące razem w jedném powietrzu.
— »Moje biedne dziecię, rzekła pani Grandet, opierając głowę Eugenii na swojém łonie.