Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/128

Ta strona została przepisana.

ścionek. Eugenia zarumieniła się, dotykając końcem palców, różowych paznokci swego kuzynka.
— »Patrz moja matko, jak piękna robota.
— »Ach! jak tu dużo złota; rzekła Barbara, przynosząc kawę.
— »Cóż to jest? zapytał się Karol ze śmiechem, na widok podłużnego garczka, szarego po wierzchu, polewanego wewnątrz, osypanego popiołem; wgłębi którego jeszcze wrzała kawa, świeżo odstawiona od ognia.
— »Jest to gotowana kawa, rzekła Barbara.
— »Ach! moja kochana stryjenko, przynajmniéj zostawię u was dobroczynny ślad mego pobytu, Nauczę was robić dobrą kawę, w maszynie Chapsala.
I usiłował wytłomaczyć im skład maszynki Chapsala.
— »O ho! tyle jest ziem do roboty, rzekła Barbara, iżby i spamiętać niepodobna. Nigdy nie będę gotować ka-