Eugenia nie mogąc nic więcéj zrozumie,ć zaprzestała rachować.
— »Ani mię widział biedaczek: rzekła Barbara. Leży na łóżku jak ciołak, a płacze jak Magdalena, aż się człowiekowi na płacz zbiera. Cóż sic stało temu paniczowi?
— »Pójdźmy pocieszyć go mamo, a jeźli zapukają, wrócimy na dół.
Pani Grandet nie mogła oprzeć sic naleganiu córki. Eugenia była szczytna w téj chwili! była kobietą!
Obie, z bijącém sercom weszły do pokoju Karola. — Drzwi były otwarte. Biedny młodzieniec nic nie widział i nie słyszał. Zalany łzami, wzdychał i jęczał.
— »Jak on kocha swego ojca, rzekła Eugenia po cichu.
W dźwięku jéj głosu nie podobna było nie poznać nadziei serca, mimo wiedzy przejętego miłością. Dla tego też, pani Grandet rzuciła na nią macierzyńskie spojrzenie i rzekła po cichu: »Strzeż się córko, mogłabyś go kochać.
Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/144
Ta strona została przepisana.