mieszkańcy Saumur zebrani w téj chwili na placu i przerażeni tą wiadomością ze pan Grandet przedał wina swoje, byliby na nie zadrżeli. Strach paniczny, byłby zniżył cenę win, przynajmniéj o połowę.
— Zebrałeś tysiąc beczek wina tego roku mój ojcze? rzekła Eugenia.
— »Tak jest Córuniu.
To słowo, było oznaką najżywszéj radości u starego bednarza.
— »To czyni trzykroć stotysięcy sztuk dwudziesto soldowych?
— »Tak jest mościa panno Grandet.
— »A więc mój ojcze, możesz dopomódz Karolowi.
Podziwienie, gniew i przerażenie Baltazara, gdy ujrzał na ścianie Mane, Tekel, Phares, niczém są może, porównane z gniewem pana Grandet, który już nie myśląc o synowcu, znalazł go w sercu i rachubach córki.
— »A to co! odkąd ten smyk zawitał do mojego domu, wszystko tu idzie
Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/149
Ta strona została przepisana.