Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/152

Ta strona została przepisana.

— »Więcéj zejdzie ze stołu, odpowiedział jéj pan. Nie będzie zawsze płakał; głód wypędza wilka z kniei.
Przy obiedzie wszyscy milczeli.
— »Mój przyjacielu, rzekła pani Grandet, zdjąwszy obrusek, musiemy wziąźć żałobę.
— »Dalibóg mościa pani Grandet, nie wiesz co wymyśleć dla wydawania pieniędzy. Żałoba jest w sercu, nie zaś w sukni.
— »Ale żałoba po bracie jest nieuchronną, a kościół wskazuje nam...
— »Sprawże sobie żałobę, za twoje sześć luidorów. Dacie mi krepę, to będzie dosyć dla mnie.
Eugenia wzniosła oczy ku niebu ani słowa nie mówiąc. Po raz pierwszy w życiu, szlachetne jéj uczucia przytłumione i uśpione do tego czasu, ale niespodzianie zbudzone, cierpiały za każdém słowem ojcowskim.
Ten wieczór był z pozoru podobny do tysiąca wieczorów ich jednostajnego życia, ale zapewne był najokro-