gdyś, mimo całéj jego przebiegłości, oszukał go pewien żyd, który podczas umawiania się o interess, przykładał rękę do ucha, nakształt trąbki, pod pozorem lepszego słyszenia, i tak się jąkał, iż Grandet przez ludzkość poddawał żydowi wyrazy jakich on szukał; dopełniał rozumowań tegoż żyda; mówił tak, jak powinien był mówić ten przeklęty żyd, był nareście żydem nie zaś Grandetem, a z téj dziwacznej walki wyszedł, zrobiwszy targ, jedyny wciągu całego życia, na który mógł się użalać. Lecz jeźli stracił na pieniądzach, zyskał dobrą naukę, z któréj późniéj odniósł owoce Nareście, starzec błogosławił żyda, który go nauczył jak można przyprowadzić do niecierpliwości swego przeciwnika handlowego, a zatrudniając go wyrażeniem własnéj myśli, ciągle ukrywać ją przed nim.
A żaden interes bardziéj nie potrzebował użycia głuchoty, jąkania
Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/188
Ta strona została przepisana.