Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/196

Ta strona została przepisana.

— »Zo.. zo.. ba.. ba.. czemy... jak się be., dzie mo.. mo.. żna ułożyć... i... i... nie... bio... biorąc zo.. o.. bo.. bo.. wiązania... rzekł Grandet: gdyż pan prezydent żąda zwrotu kosztów podróży.
Te ostatnie sława powiedział bez zająknienia.
— »Ach! rzekła pani des Grassins: pobyt w Paryżu jest uciechą; zapłaciłabym chętnie za to, abym tam pojechać mogła.
J skinęła na męża, zachęcając go aby wydarł to polecenie swoim przeciwnikom, a potem szydercze spojrzenie rzuciła na Cruchotów, którzy miłosierną minę przybrali.
Pan Grandet schwycił bankiera za guzik od sukni i zaciągnął go do kata.
— »Więcéj mieć będę zaufania w tobie niżeli w prezydencie: rzekł, a do tego są jeszcze inne interessa. Chcę kupić papierów, procentowych za kilka tysięcy franków, ale tylko po