Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/198

Ta strona została przepisana.

— »Bodajto mieć dobrych krewnych, jakim ty jesteś!
— »Tak jest, tak; lubo tego nie widać, jestem dobrym krewnym, kochałem brata i dowiodę tego, jeźli to nie będzie...
— »Pożegnamy się, rzekł bankier, i szczęściem przerwał mu wprzódy nim dokończył mówienia. Ponieważ przyśpieszam mój wyjazd, uporządkować muszę niektóre interessa.
— »Dobrze, dobrze. J ja także z powodu tego o czém wiesz, zamknę się w sali narad, jak to powiada prezes Cruchot.
— »Do licha! już nie jestem panem de Bonfons, smutnie pomyślał prezes, a twarz jego przybrała wyraz melancholii sądowniczéj, jaką miewają sędziowie znudzeni rozprawami patronów.
Naczelnicy dwóch współzawodniczych rodzin odeszli razem. Ani jeden ani drugi, już nie myślał o zdradzie któréj dopuścił się Grandet,