— »Moja córko, rzekł Grandet, powiesz mi, gdzie jest twój skarb.
— »Mój ojcze: z zimną krwią odpowiedziała Eugenia, oddając mu dzisiejszy napoleon: jeżeli czynisz mi podarunki któremi podług woli mojéj rozrządzać nie mogę, odbierz je.
Pan Grandet schwycił pieniądz i schował go do kieszeni.
— »Tak też mniemam, że ci odtąd nic nie dam. Ani źdźbła jednego. Pogardzasz więc twoim ojcem? nie masz zaufania w twoim ojcu? nie wiesz więc co to jest ojciec? Jeźli nie jest wszystkiém dla ciebie, nie jest niczém. Gdzie masz twoje złoto?
— »Mój ojcze, kocham cię i szanuję, ale z pokorą uczynię to przełożenie, że mam lat dwadzieścia trzy. Dosyć często powiadałeś mi, że jestem pełnoletnią, abym o tém wiedzieć nie miała. Zrobiłam z pieniędzmi mojemi to co mi się podobało i bądź pewien że są dobrze umieszczone.
— »Gdzie?
Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/277
Ta strona została przepisana.