dziesz tam siedzieć, dopóki ci nie pozwolę wyjśdź. Barbara będzie ci przynosiła chleb i wodę. Słyszałaś. Jdź!
Eugenia zalała się łzami i pobiegła do maiki.
Kilkakrotnie po śniegu obszedłszy ogródek, pan Grandet domyślił się, że jego córka musi bydź u matki. Wtedy ucieszony że ją schwyta na nieposłuszeństwie jego rozkazom, wlazł na schody tak lekko jak kot, i zjawił się w pokoju pani Grandet, w chwili, kiedy pieściła się z włosami Eugenii, któréj twarz przytulona była do łona macierzyńskiego.
— »Pociesz się moje biedne dziecię, twój ojciec uspokoi się.
— »Ona już nie ma ojca! rzekł piorunujący bednarz.
»Czyliż to ty i ja mościa pani Grandet, spłodziliśmy taką nieposłuszną córkę? Piękne i pobożne zwłaszcza dałaś jéj wychowanie! Cóż to! nie jesteś w twojéj izbie? Do więzienia, mościa panno, do więzienia!
Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/281
Ta strona została przepisana.