— »W rzekę! zawołał stary: w rzekę! Jesteś szalona, mościa pani Grandet. Co powiedziałem, to bydź musi. Jeżeli chcesz mieć pokój w domu, niechaj córka przyzna się do wszystkiego. Wyprowadź jéj muchy z nosa; kobiety lepiéj znają się na tém. Cóżkolwiek bądź, nie zjem jéj przecie.
Czegóż mnie się boi? Gdyby nawet ozłociła swego kuzyna od stóp do głowy, już wypłynął na morze, nie możemy bieżyć za nim.
— »A więc Grandet..
Podbudzona rozdrażnieniem nerwów, albo też nieszczęściem córki, które w niéj rozwinęło jej czuło iść pojętność, dostrzegła straszliwy wyraz w fizyonomii męża: zmieniła więc myśl nie zmieniając tonu.
— »A wice Grandet, czyliż mam więcej władzy nad nią, niżeli ty? Nic mi nie powiedziała. Wdała się w ciebie.
— »Na Boga! jakże masz wyprawny język dzisiejszego rana. Ta! ta! ta!
Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/284
Ta strona została przepisana.