wał się nademną i naznaczył kres moich cierpień.
Słowa téj kobiety, były zawsze święte i chrześciańskie. Gdy podczas śniadania mąż przychodził do jéj pokoju, mówiła do niego z anielską dobrocią, ale razem i ze stałością, albowiem czając się już przy kresie życia, w zbliżającym się zgonie czerpała odwagę, któréj nie miała w ciągu dni swoich.
— Panie! dziękuję ci za troskliwość o moje zdrowie: odpowiadała, na to najpospolitsze zapytanie: ale jeźli chcesz osłodzić ostatnie chwile życia mojego i ulżyć mojéj boleści, powróć twoją łaskę naszéj córce. Pokaż się chrześciańskim mężem i ojcem.
Słysząc te słowa, pan Grandet siadał przy łóżku i postępował jak ten, który za nadejściem ulewy spokojnie chroni się do bramy. Słuchał co żona mówi i nic nie odpowiadał. Na jéj najczulsze i najświętsze błagania.
Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/293
Ta strona została przepisana.