Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/311

Ta strona została przepisana.

— »Niestety! chciałabym wstać, ponieważ tego sobie życzysz: rzekła umierająca: ale nie mam siły.
— »Biedna matko! rzekł bednarz, nie wiesz, jak bardzo cię kocham. I ciebie moja córko.
Uściskał ją, ucałował.
— »Ach, jak to dobrze uściskać córkę po małém poróżnieniu! Schowaj to: przydał wskazując na toaletkę: nie bój się, już ci o tém ani wspomnę.
Pan Bergerin najsławniejszy lekarz z Saumur, wkrótce przyszedł. Obejrzawszy chorą, wyraźnie oświadczył panu Grandet, że jego żona jest bardzo niebezpiecznie słaba; ale że wielka spokojność umysłu, łagodne obejście się i drobiazgowe starania, mogą przedłużyć jéj życie, aż do końca jesieni.
— »Czy to będzie drogo kosztować? rzekł stary, czy potrzeba lekarstw?
— »Mało lekarstw, ale wiele troskliwości: odpowiedział doktor, nie mogąc wstrzymać się od śmiechu.