— »Dziewiętnaście milionów, tak jest panie. Ja i panna Grandet, miéć będziemy razem 800,000 franków dochodu.
— »Mój kochany kuzynie, rzeki Karol nadrabiając miną, będziemy mogli kierować się razem.
— »Zgoda, rzekł prezydent, oprócz tego mam oddać tę szkatułeczkę do własnych rąk pana.
I położył na stole toaletkę.
— »No! mój kochany przyjacielu: rzekła margrabina d’Aubrion wchodząc bez zwracania uwagi na pana Cruchot: nie troszcz się o to co powiedział ten biedny pan d’Aubrion. Nabitą ma głowę niepotrzebnemi rzeczami. Powtarzam ci, nic nie przeszkodzi twojemu małżeństwu.
— »Tak jest, nic: odpowiedział Karol: trzy miliony długu mojego ojca już są zapłacone.
— »Gotowizną? rzekła.
— »W całości, kapitał i procent.
— »Co za głupstwo! zawołała. Któż.
Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/364
Ta strona została przepisana.