»Cóz takiego świadczą państwo Grandet téj dużéj Barbarze, iż tak jest do nich przywiązana? W skoczyłaby w ogień dla nich.«
Jéj kuchnia, której okna opatrzone kratami wychodziły na podwórze, była zawsze czysta, zimna, prawdziwa kuchnia łakomcy, gdzie nic zginąć nie powinno. Gdy Barbara pomyła talerze i naczynia kuchenne, schowała reszty obiadu, zgasiła ogień, wtenczas wychodziła z kuchni oddzielonéj korytarzykiem od sali i przędła przy państwu. Jedna świeca wystarczała na wieczór dla całéj familii. Służąca sypiała w tym korytarzyku. Jéj czerstwe zdrowie dozwalało bez szkody sypiać w téj jamie, zkąd mogła słyszéć najmniejszy szmer pośród głębokiéj ciszy panującéj w dzień i w nocy w tym domu. Powinna była, jak brytan czuwający nad bezpieczeństwem swego pana, spać jedném okiem i czuwając spoczywać.
Wzmianka o innych częściach tego
Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/37
Ta strona została przepisana.