Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/50

Ta strona została przepisana.

spojrzała na niebieskie wazony, w których były bukiety panów Cruchot, niby to szukając ich podarunków. W tak krytyczném położeniu, xiądz, Cruchot wziął pod rękę pana Grandet, a przechadzając sic z nim po sali, rzekł:
— »Ci ludzie oknami wyrzucają pieniądze!
— »Cóż to szkodzi, jeżeli te pieniądze wracają do piwnicy, odpowiedział Grandet.
— »Mój siostrzeniec jest duda; pomyślał xiądz, patrząc na prezydenta, którego rozczochrane włosy pomnażały jeszcze nieprzyjemność ogorzałéj jego fizyonomii. Czyliż też nie mógł wymyśleć podobnéj fraszki?
— »Będziemy grać, pani Grandet, piekła pani des Grassius.
— »Jużeśmy się wszyscy zgromadzili; możemy zająć dwa stoliki.
— »Ponieważ to są urodziny Eugenii, rzekł pan Grandet, grajcie wszyscy w loteryą, te dwoje dzieci mogą grać także.