i podarunki wszystko to naszem będzie.
O w pół do dziewiątéj wieczorem, zasiedli do loteryjki. Pani de Grasin dokazała tego, że jéj syn usiadł obok Eugenii. Aktorowie téj sceny tak zajmującéj chociaż pospolitéj na pozór, opatrzeni kartkami loteryjnemi i kawałkami szkła niebieskiego, niby słuchali żartów starego notaryusza, który za każdym numerem czynił jakieś postrzeżenia, ale wszyscy myśleli o milionach pana Grandet. Stary bednarz, z dumą spoglądał na różowe pióra, na świeże ubranie pani Grassin, na żołnierską minę bankiera, na Adolfa, na prezydenta, na notaryusza i mówił do siebie:
»Siedzą tu dla moich talarów! Przyszli nudzić się dla mojéj córki, a nie dostanie jéj ani jeden ani drugi. To są moje wędki!...
Ta fałszywa wesołość w téj staréj zakopconéj sali, na pół oświeconéj
Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/52
Ta strona została przepisana.