je święte przyrzeczenia, ale mi czasu zabrakło. Gdy Karol jedzie do ciebie, ja układam mój bilans. Usiłuję dowieść przez dobrą wiarę przewodniczącą interessom moim, że moje nieszczęście nie jest skutkiem ani błędu ani nierzetelności. Czyliż się tym sposobem nie zajmuję Karolem? Zegnam cię mój bracie! niechaj wszystkie błogosławieństwa Boga spłyną na ciebie, za wspaniałomyślną opiekę którą ci poruczam, a którą przyjmiesz, nie wątpię. Będzie jeden głos, który za ciebie modlić się będzie w świecie, dokąd wszyscy udać się mamy, a gdzie już jestem.
— »Rozmawiacie więc? rzekł pan Grandet, troskliwie składając list i chowając go do kieszeni, a po tém spojrzał na swego synowca, z miną bojaźliwą, którą pokrył swoje wzruszenie i obawę.
— »Rozgrzałeś się już?
— »Zupełnie mój stryju.