by, jedynie tylko przez pokój, pana Grandet, a jej okno wychodzące na podwórze, opatrzone było w ogromne kraty żelazne. Nikt, nawet pani Grandet nie miała wnijścia do tego gabinetu. Łakomieć chciał tam siedzieć sam, jak alchimista w laboratorium. Tam zapewne w jakiéj kryjówce, chował wexle i tytuły własności, tam wisiały ważki do ważenia luidorów; am, w nocy tajemnie pisał kwity i rachunki tak, iż mieszkańcy Saumur, widząc pana Grandet zawsze w gotowości i porządku, mniemali, że ma na swoje rozkazy jaką wróżkę, albo ducha. Tam zapewne, kiedy Barbara chrapała tak że aż sic trzęsła podłoga, kiedy kundel czuwał i poziewał na podwórzu, kiedy pani i panna Grandet spały spokojnie, stary bednarz wpatrywał się w swoje złoto, pieścił je, przeliczał, ładował w beczułki. Grube mury i zasłony, nie przepuszczały najmniejszego dźwięku.
Wnijście do pokoju Eugenii, było
Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/87
Ta strona została przepisana.